środa, 8 kwietnia 2015

"Antipolis", Tomasz Fijałkowski - recenzja

Sen o potędze


Źródło: KLIK

Polska rozciągająca się od morza do morza, wychodząca zwycięską ręką z jednego z największych konfliktów zbrojnych w dziejach i hojnie nagrodzona za swoje cierpienia i trudy przebyte na wojennej arenie, to wizja, na której niejeden pisarz oparł swoją twórczość. Po sprawdzone i - wydawać by się mogło nieco oklepane - motywy sięgnął także w swym debiucie literackim Tomasz Fijałkowski przerabiając je na swój oryginalny sposób.

Tytułowe Antipolis to miasto, które po pierwszej wojnie światowej stało się stolicą Polski, zajmując tym samym miejsce zbombardowanej i leżącej w gruzach Warszawy. Sama Polska, czy też raczej Korona, jest potężnym graczem na międzynarodowej arenie, a pod jej rządami znajdują się także tereny Rosji. Korona jest państwem tolerancyjnym i wielowyznaniowym, w którym chrześcijaństwo zajmuje miejsce jednego z pośledniejszych kultów. Bez żadnych przeszkód boginię Kybele czczą jej wyznawczynie (kybelanki), zbierając się na wielkich kongresach i zjazdach, a rozliczne bóstwa manifestują swoją obecność pozostawiając wiernym wyznawcom różne przedmioty.

Jednym słowem Polska jest krajem, o którego militarnej potędze, międzynarodowym znaczeniu i niezależności wyznaniowej możemy tylko pomarzyć.

Akcja powieści toczy się latem 1936 roku i rozpoczyna wręcz banalnie. Tomasz, były wykładowca i mąż, przyjeżdża do Antipolis, by przyjąć intratną finansową propozycję swojej ciotki. Jego zadaniem jest przygotowanie córki rosyjskiego finansisty do egzaminów uniwersyteckich, dzięki czemu dziewczyna dostanie się na wymarzony kierunek, a on, małym nakładem pracy, zacznie nowe życie w nowym mieście.

Zwyczajny początek nie zapowiada późniejszej skomplikowanej historii, pełnej paranormalnych zdarzeń, istot z innych wymiarów i ludzi o nadnaturalnych zdolnościach. Gdzieś w tej intrydze swoje miejsce znajdą także tajne służby, ukryte laboratoria i ludzie, w których żyłach płynie cząstka boskiej krwi.

Wielowarstwowa intryga czyni z Antipolis ciekawą powieść, jednak trudno w niej znaleźć jednego głównego bohatera. Początkowo wydaje się nim Tomasz, jednak z czasem jego postać schodzi na dalszy plan by na końcu niemal zniknąć z pola widzenia. Na plan pierwszy wybijają się: Nadja, dziewczyna pracująca dla Struktury i wyszukująca ludzi obdarzonych niezwykłymi mocami, sprzedawca galanterii Mraczewski, kuzynka Tomasza, Róża (pojawia się równie szybko, jak znika), komisarz Śnieg czy wielu innych. Fijałkowski przedstawia ich losy stopniowo odkrywając tajemnice i powiązania istniejące pomiędzy nimi, ale jednocześnie nie poświęcając każdemu zbyt wiele miejsca i uwagi. Samo miasto jest raczej niemym widzem i tłem dla rozgrywających się wydarzeń, a nie ich katalizatorem czy pełnoprawnym bohaterem całej historii, jak to miało miejsce na przykład w cyklu Przedksiężycowi Anny Kańtoch (metropolia Lunapolis).

Mnogość postaci pretendujących do miana najważniejszych to największy minus powieści. Czytelnik nie może zidentyfikować się z żadną, ponieważ jest ich zbyt wiele, a ich historie za bardzo poszatkowane. Można kibicować Nadji czy Śniegowi, ale nie do końca jest jasne, dlaczego właśnie im. Autor przedstawia swych bohaterów w raczej nietypowych dla nich sytuacjach, a nie w życiu codziennym, dlatego też bardzo trudno któregokolwiek z nich tak naprawdę polubić – są raczej neutralni i czytelnikowi obojętni.

Wyjątkiem jest tu Mraczewski, postać jednoznacznie negatywna. W jego przypadku Fijałkowski pokusił się o dość przekonujący rys psychologiczny, czyniąc z niego najbardziej interesującego bohatera. Szkoda, że nie udało się to z pozostałymi dramatis personae.

Ta wada powieści jest jednak niwelowana przez bardzo plastyczne i szczegółowe opisy międzywojennego stylu życia oraz zróżnicowaną narrację. Losy Tomasza zostały przedstawione w pierwszej osobie, natomiast innych bohaterów – w trzeciej. Czasami czytelnik może poczuć się zagubiony, gdy sposób przedstawiania wydarzeń nagle się zmienia, ale po początkowej dezorientacji można się do tych przeskoków przyzwyczaić.

Podsumowując, Antipolis to, mimo kilku minusów, bardzo dobry debiut. Misz masz historii alternatywnej z podróżami do przeszłości i ingerencją istot nadprzyrodzonych wyszedł znakomicie, a autorowi udała się trudna sztuka utrzymania napięcia aż do ostatnich stron. A po lekturze pozostaje się tylko cieszyć, że Zenit, Inna Rzeczywistość i ingerencje bogów są tylko wymysłem autora.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze obraźliwe będą usuwane.